Jak Zdobyć Bieszczadzki Worek?
Bieszczadzki Worek to nazwa, która w okresie PRL rozpalała wyobraźnię podróżników i śmiałków. W tamtym okresie teren ten był wszak praktycznie niedostępny. Zapuszczali się tutaj tylko najodważniejsi, najwytrwalsi i niebojący się spotkań z Wojskiem Ochrony Pogranicza. Wyprawa w te dzikie ostępy trwała przy tym zwykle kilka dni, przebiegała wyłącznie pieszo prze bezdroża, nocowało się pod namiotem, o zaopatrzenie się w choćby podstawowe produkty należało zadbać na długo przed wyruszeniem, a następnie taszczyć je na plecach przez wiele kilometrów. Nagrodą za te trudy było dotarcie do najdzikszego zakątka Polski, możliwość odkrywania śladów niezwykłej historii tych ziem pochłanianych przez żarłoczną przyrodę oraz dreszczyk emocji. Gdzie znajduje się to miejsce i jak wygląda dzisiaj?
Jak podaje Wikipedia Bieszczadzki Worek to:
nieformalna nazwa (o charakterze turystycznym) określająca teren położony między pasmem polskich Bieszczadów Wysokich na zachodzie a granicą z Ukrainą na wschodzie i południu. Jest to polska część doliny górnego Sanu, od jego źródeł, aż po Tarnawę Niżną.
Dziś tereny te nadal są bardzo odległe od wszelkich ośrodków cywilizacji jednak jednocześnie o wiele bardziej łatwo dostępne niż przed latami. Zachowały w sobie co prawda wiele z dawnego, dzikiego uroku, jednak wyprawa w te strony jest dziś po prostu kolejną ciekawą propozycją pośród innych bieszczadzkich szlaków dostępnych dla każdego. Również i my zapragnęliśmy zdobyć Bieszczadzki Worek i opowiedzieć Wam o naszej wycieczce.
Stuposiany
W dzisiejszych czasach chyba każdy kto planuje zobaczyć z bliska jak wygląda osławiony Bieszczadzki Worek rozpoczyna swoją wycieczkę w Stuposianach. To właśnie tutaj skręcamy z tzw. dużej bieszczadzkiej pętli i kierujemy się na Muczne. Wjeżdżając na drogę do Mucznego musimy pokonać niewielki mostek. Tuż za nim po prawej stronie znajduje się bardzo ciekawe cerkwisko oraz pozostałości dawnego, bojkowskiego cmentarza. Warto przystanąć tu na chwilę.
Po minięciu cmentarza kierujemy się dalej samochodem wgłąb Bieszczadzkiego Worka drogą, która zaprowadzi nas niemal na sam jego skraj i skąd dalej będziemy musieli kontynuować naszą wędrówkę już pieszo. Asfalt w tych stronach jeszcze do niedawna był w fatalnym stanie i bardziej przypominał ten znany nam z ukraińskich dróg jednak w ostatnim czasie nawierzchnia została naprawiona. Kierujemy się zatem obecnie wygodnie po nowiutkiej drodze wijącej się wśród wzgórz w kierunku celu naszej podróży.
Muczne
To co rzuca się od razu w oczy to niezwykła bujność i dzikość otaczającej przyrody. Jedziemy właściwie przez bardzo gęsty las, gdyby nie droga panowałaby tu niepodzielnie natura. Po prawej stronie mijamy Pokazową Zagrodę Żubrów i nieco dalej docieramy do Mucznego. Jest to bardzo ciekawe miejsce, a jednocześnie świetna miejsce na nocleg. Muczne to niewielka leśna osada, w którym niegdyś znajdowała się osada łowiecka i hotel Urzędu Rady Ministrów. Dziś budynek został zaadaptowany na potrzeby turystów. Znajduje się tu także kilka innych miejsc noclegowych. Muczne to także miejsce, w którym swój początek bierze szlak na Bukowe Berdo.
My jednak nie zostajemy tutaj lecz ruszamy w dalszą drogę. Zostawiamy w tyle Muczne, omijamy stoki Jeleniowatego i wydostajemy się wypłaszczenie biegnące wzdłuż meandrującego tutaj Sanu. Na terenach tych tętniło niegdyś życie jako, że to właśnie tutaj znajdowały się jedne z najbogatszych bojkowskich wsi. Zostały one unicestwione po II wojnie światowej na fali wysiedleń rdzennej ludności pochodzenia rusińskiego . Dziś to pustkowie zagarnia dla siebie przyroda.
Tarnawa Niżna
Docieramy do Tarnawy Niżnej, w której mijamy bazę turystyczną, pozostałości po budynkach Kombinatu Rolno-Przemysłowego „Igloopol” oraz zaledwie kilka zabudowań i mkniemy dalej. Nieco dalej docieramy do słynnych torfowisk – warto znów tu przystanąć i dokładniej przyjrzeć się temu miejscu. Po przejechaniu niewielkiego odcinku drogi stan nawierzchni ulega gwałtownemu pogorszeniu. Jedziemy teraz bo drodze wysypanej tłuczniem. Prędkości rzędu 20 km/h wydają się tutaj dzikim pędem.
Bukowiec
Tocząc się wolniutko po niewygodnej nawierzchni i modląc się aby nie przebić opon ani nie uszkodzić zawieszenia samochodu docieramy wreszcie do miejsca, w którym zostawimy auto. Jest to parking nieopodal terenów dawnej wsi o nazwie Bukowiec. Dotrzemy do nich jeśli zdecydujemy się na spacer w kierunku pustego cerkwiska oraz resztek cmentarza. Nieopodal będziemy mogli odwiedzić również zbiorową mogiłę żołnierzy walczących w trakcie I wojny światowej. Po samych polach Bukowca nie pozostał niemal żaden ślad jako, że tereny wsi były po wysiedleniach poddawana bardzo intensywnej rekultywacji.
Beniowa
Tymczasem zostawiamy za sobą parking i kontynuujemy naszą wędrówkę dalej pieszo. Chcąc zdobyć Bieszczadzki Worek kierujemy się dalej ścieżką przyrodniczo-historyczną „W Dolinie Górnego Sanu” na tereny dawnej wsi Beniowa. Ukazują się one naszym oczom po pokonaniu niewielkiego wzniesienia. U naszych stóp leżą dawne pola uprawne, wśród których niepodzielnie króluje ponad 200-letnia lipa będą symbolem tego miejsca. Dostrzegamy też już wyraźnie kępę drzew, w której spodziewamy się odnaleźć miejsce po cerkwi oraz cmentarz. Po naszej prawej stronie nad wsią dominuje masyw Gniazda Tarnicy, po lewej stronie widzimy już tereny ukraińskie.
Zbliżywszy się do centrum wsi mamy okazję podziwiać z bliska sędziwą lipę. Dopiero z tej odległości robi ona prawdziwe wrażenie. Widzimy jej ogromne, liczne konary i odgałęzienia pnia. Siedząc na drewnianej ławce pod zasłoną jej liści nie sposób nie zastanawiać się jak wiele to drzewo widziało…
Niezwykle ciekawie prezentuje się także cerkwisko. Widzimy, że w stosunkowo dobrym stanie zachowała się podmurówka cerkwi pozwalająca dokładnie wyobrazić sobie jej dawna architekturę. Wrażenie robi także jej wielkość. Centralnym punktem cerkwiska jest tutaj niezwykła chrzcielnica lub podstawa pod chrzcielnicę z wyrytym na niej symbolem ryby. Pochodzi ona prawdopodobnie z czasów wczesnego chrześcijaństwa.
Wokół miejsca po cerkwi zachowało się także wiele bardzo ciekawych nagrobków z ujmującymi swoją prostotą oraz ponadczasowym znaczeniem symboli. Rozmiar cmentarza jest niemym dowodem na to jak duża musiała być kiedyś ta nieistniejąca już wieś. Dziś nagrobki skryte pod uginającymi się do ziemi konarami sędziwych drzew są jedynymi ocalałymi świadkami jej historii.
Sianki
Jeśli chcemy móc powiedzieć, że rzeczywiście zdobyliśmy Bieszczadzki Worek wówczas po Beniowej czas na Sianki. Ruszamy zatem dalej wcześniej obraną drogą w kierunku południowo-wschodniego krańca Polski. Ścieżka staje się na moment bardzo wąska i pnie się mozolnie przez nierówności terenowe oraz podmokły las aby wreszcie dotrzeć do szerokiej leśnej drogi. Maszerujemy nią teraz przez dłuższą chwilę to raz wnosząc się, to znów schodząc w niewielkie zagłębienia terenowe aby w końcu dotrzeć do miejsca biwakowego.
Skręcamy o 90 stopni w lewo i wchodzimy w gęsty las krocząc wąziutką ścieżynką umacnianą gdzieniegdzie drewnianymi kładkami. Od tego momentu naszej wyprawy mamy naprawdę nieodparte poczucie, że znajdujemy się na absolutnym końcu świata. Otacza nas jedynie nieprzebyty bór. Drzewa rosną tu tak blisko siebie, że stykają się gałęziami nie pozostawiając możliwości na swobodne przejście między nimi.
Folwark
Ścieżka kluczy wśród niewielkich wzniesień raz po raz obdarzając nas widokami na ukraiński brzeg Sanu. Widzimy go momentami jak na dłoni wraz ze słupkami granicznymi oraz budkami pograniczników. Po niedługim czasie docieramy do pierwszej z tutejszych atrakcji – ruin folwarku Stroińskich. Pozostały po nim dziś już bardzo nieczytelne ślady. Niezwykłe jednak wrażenie robi próba wyobrażenia sobie jak na tym dzisiejszym odludziu i w głuszy żyli kiedyś na co dzień ludzie.
Po minięciu folwarku ścieżka staje się o dziwo jeszcze węższa. Teraz pokonujemy błotnisty odcinek z licznymi śliskimi korzeniami i wkraczamy na właściwy teren dawnej wsi Sianki. Ślady po niej są zupełnie nieczytelne. Cały teren jest kompletnie pokryty roślinnością, drzewami, krzewami, w najlepszym razie wysokimi trawami. Widzimy tutaj na własne oczy, że natura już dawno odebrała sobie to, co niegdyś zostało jej zabrane.
Grób Hrabiny
Kolejna, i chyba największa atrakcja Sianek, to tzw. Grób Hrabiny, a więc grób hrabiny Klary i Franciszka Stroińskich. Znajduje się on na dawnym cmentarzu oraz w pobliży miejsca, w którym stała tutaj niegdyś cerkiew. Dziś miejsce to gdyby nie było oczyszczone z roślinności nie byłoby pewnie w ogóle widoczne, ani możliwe do odnalezienia.
Po zakończeniu podziwiania znajdującego się przy samej granicy cmentarza możemy ruszyć dalej przez pobliskie wzgórze w kierunku znajdującej się nieopodal śródleśnej polany w miejscu dawnych pól uprawnych, z której roztacza się widok na ukraińską część Sianek. Stojąc dziś tu pośród tego gąszczu drzew na końcu świata naprawdę trudno uwierzyć, że Sianki były w okresie międzywojennym znanym kurortem wypoczynkowym, w którym bywał nawet Józef Piłsudski. Dziś ze wsi po polskiej stronie nie zostało absolutnie nic. Powojenną zawieruchę przetrwało jedynie parę zabudowań po stronie ukraińskiej. Ścieżka widzie jeszcze dalej do umownych źródeł Sanu – kto nie opadł jeszcze z sił, ten zdecydowanie powinien odwiedzić to miejsce.
Bieszczadzki Worek – czy warto się tam wybrać?
Na koniec trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto w ogóle podejmować trud aby odwiedzić Bieszczadzki Worek? Odpowiedź, jak nietrudno się domyślić, jest oczywiście jak najbardziej twierdząca. Bieszczadzki Worek to wszak istna kwintesencja Bieszczadów. Znajdziemy tu chyba wszystko, za co kochamy te wspaniałe góry. Spotkamy tu zatem przede wszystkim oszałamiającą swoją bujnością dziewiczą przyrodę, piękne szlaki kluczące w bezkresnym pustkowiu, niezwykłe ślady bogatej historii tych ziem oraz widoki na masyw Gniazda Tarnicy. Słowem, Bieszczadzki Worek powinien naszym zdaniem zobaczyć każdy kto zostawił w Bieszczadach swoje serce…