Bojkowska Chata
Bojkowie to dawny, rdzenny lud Bieszczadów zamieszkujący te ziemie od mniej więcej XV wieku. Ich niezwykle bogatą i barwną historię zakończył bój o duszę i świadomość narodową Rusinów, zamieszkujących dawne ziemie Polski, który przetoczył się przez te tereny w okresie bezpośrednio po drugiej wojnie światowej i na zawsze zmienił oblicze Bieszczadów oraz ogólniej mówiąc Polski południowo-wschodniej. Więcej o historii Bojków napisaliśmy w niedawno opublikowanym artykule. Tymczasem spójrzmy jak mieszkali i żyli na co dzień dawni mieszkańcy Bieszczadów.
Konstrukcja chyży
Bojkowskie chyże, podobnie jak i ich łemkowskie odpowiedniki, to tradycyjne, drewniane zagrody jednobudynkowe spotykane niegdyś na terenie całych Bieszczadów. Ich cechą charakterystyczną był fakt, że pod jednym, stromym, dwuspadowym dachem krytym strzechą, znajdowały się zarówno pomieszczenia mieszkalne jak i gospodarcze. Najlepszym przykładem zabudowania tego typu, które bezwzględnie należy zobaczyć, jest znajdująca się w Skansenie w Sanoku chyża pochodząca ze Skorodnego.
Bojkowskie chyże do końca obecności Bojków w Bieszczadach były chatami kurnymi. Oznacza to, że izba mieszkalna, której centralnym punktem był piec nie była wyposażona w komin. Wprawdzie w pewnym momencie ówczesne bieszczadzkie władze zarządziły budowę kominów na dachach chyż, jednak nikomu nie przyszło do głowy połączyć je z piecem. Wynikało to z faktu istnienia powszechnego przesądu, że w kominie mieszka diabeł. Po zmianie władz zresztą kominy szybko usunięto. Pomieszczenie mieszkalne wypełniał zatem dym. Podobno to właśnie z tych dawnych czasów pochodzi zwyczaj proszenia by goście usiedli zaraz po wejściu do chaty – chodziło o to, aby nie ulegli zaczadzeniu.
Większość bojkowskich wsi wyglądało bardzo podobnie. Wzdłuż biegnącego przez osadę potoku, blisko jego koryta ustawiano chyże. Nieopodal chaty umiejscawiano studnię oraz spichlerze, czy piwnice. Za chatą, zwykle na pochyłym zboczu wąskiej bieszczadzkiej doliny, wymuszającej tarasowanie, ciągnął się długi, ale wąski pas ziemi należącej do danego właściciela. Był on zazwyczaj podzielony na pole orne, łąkę kośną, pastwisko oraz las.
Wszystkie chyże konstruowano w zbliżony sposób. Podmurówka z kamieni rzecznych wyznaczała obrys budynku oraz jego wewnętrzny podział na poszczególne pomieszczenia. Powierzchnia takiej zagrody wynosiła pomiędzy 68, a 220 metrów kwadratowych. Do przełomu XIX i XX wieku do konstrukcji bojkowskich chat nie używano pił. W celu obróbki drewna na bale służące do wznoszenia ścian posługiwano się jedynie klinami.
Za podłogę służyło klepisko z plew zmieszanych z gliną. Ściany wznoszono z drewnianych bali, dach kryto zaś strzechą. Cechą charakterystyczną bojkowskich chyży były bardzo strome dachy, których stosunek wysokości do wysokości ścian budynku wynosił nieraz nawet 3:1. Wymuszone to było oczywiście przez trudne warunki klimatyczne i obfite opady śniegu w zimie.
Fronty chat malowano często na ciemnobrunatny kolor. Na zewnątrz chaty pojawiały się kreślone przy użyciu wapna wzory roślinne i geometryczne. Szpary pomiędzy balami ścian wypełniano gliną zmieszaną z mchem i bielono.
Wnętrze chaty
Wnętrze chaty bojkowskiej składało się zaledwie z kilku pomieszczeń. Izba, alkierz i sień były pomieszczeniami, gdzie na co dzień przebywali mieszkańcy. O izbie tak pisze A. Kuczera w swojej wydanej w 1931 roku pracy „Wśród Bojków”:
Już u samego progu uderzyła nas niesamowita, cuchnąca woń nawozu zwierzęcego, gnijącego grzyba i zadomowionego potu ludzkiego i końskiego. (…) Po izbie krzątała się kwoka z kilkunastoma kurczętami… (…) Nie mogliśmy wyjść z podziwu, zastanawiając się nad dziwnym współżyciem sześciorga ludzi i trojga bydląt w małej cuchnącej izbie przez kilka miesięcy zimowych i okres niepogody.
Część gospodarcza obejmowała boisko, gdzie młócono zboże, stajnię, wozownię oraz szopę. Z tyłu chaty dodatkowo biegła tzw. zachata prytuła – osłona z desek chroniąca dodatkowo ściany przed zamakaniem oraz wiatrem. Wykorzystywano ją jako składzik na drewno oraz narzędzia.
Wyposażenie izby było niezwykle skromne i właściwie puste jeśli nie liczyć kilku podstawowych sprzętów spotykanych we wszystkich chyżach. Niski piec umiejscowiony często po lewej stronie od wejścia służył do gotowania jedzenia, wypiekania chleba oraz do spania na nim. Było to uprzywilejowane miejsce dla najstarszych członków rodziny. Wokół izby biegła niska i wąska ława służąca do siedzenia. Spały na niej większe dzieci przykryte skórami. Gazda wraz z małżonką spali w łóżku, nieopodal którego pod sufitem zawieszona była kołyska dla najmłodszych domowników. Reszta wyposażenia izby do stół i skrzynia, bądź skrzynia pełniąca również funkcję stołu, drewniane stołki, proste drewniane naczynia. Nieodzownym elementem bojkowskiej chaty byłby również umieszczone pod sufitem święte obrazy. Żywy opis izby znajdujemy w „Świecie Bojków” Andrzeja Karczmarzewskiego, gdzie czytamy:
Dwie albo trzy duże pościele, stół w kształcie skrzyni, do którego chowają chleb, słoninę, pierogi, krupy. (…) Wzdłuż popod dwie ściany stoją ławici, których z domu nie wynosi się, jedna krótka ława stoi pod piecem i stiłeć koło stołu. Nad ławiciami wisi dużo obrazów. Piec jest płaski, szeroki, w zimie śpią na nim, a zmieścić się może 4-5 osób.
Kawałek dalej znajdujemy fragment na temat warunków higienicznych panujących w izbie:
Brud i śmieci na zamły, bo podłogi z desek nie ma, zaduch, bo okna nie otwierają się, a ściany okopcone, ochlapane i poobijane.
W przylegającej do izby sieni ustawiano beczkę z kiszoną kapustą, która była jedną z podstaw żywienia Bojków. Przechowywano tutaj również przeróżne narzędzia gospodarcze. Komora z kolei pełniła funkcję spiżarni, w której znajdowały się zapasy suszonych owoców, warzywa oraz wędzone mięso.
Nowsze chaty, bądź chyże bardziej zamożniejszych rodzin posiadały, jak wspomniano to wyżej, również alkierz, w którym przebywali głównie gospodarze. Alkierz ogrzewany był przy tym przez piec z izby, ale nie dostawał się do niego dym.
Echa historii
Dziś po setkach, jeśli nie tysiącach bojkowskich chyż pozostały jedynie nikłe ślady. O wiele łatwiej jest właściwie dostrzec w krajobrazie zdziczałe drzewa owocowe, czy tarasy dawnych pól, niż ledwie majaczące w trawie podmurówki chat. Wędrując przez bieszczadzkie pustkowia musimy posługiwać się niejednokrotnie przedwojennymi mapami, aby móc w ogóle odnaleźć miejsca gdzie dawniej stały zabudowania wsi. Dziś często w tych miejscach nasz marsz będzie znacząco utrudniony przez wysokie trawy czy plątaninę krzewów tarniny. Mając odrobinę szczęścia odnajdziemy dawne wiejskie narządzia, podkowy, zawiasy czy okucia chat – kto wie co jeszcze drzemie w ziemi…
Stosunkowo najłatwiej jest odszukać dawne kamienne piwnice, spichlerze czy studnie. Obok łatwiejszych do odnalezienia cerkwisk czy dawnych cmentarzy niejednokrotnie ukrytych w głębokim lesie to właśnie pozostałości niegdysiejszych zabudowań sprawiają najbardziej niesamowite wrażenie i na nowo ożywiają świat zagubionego, bieszczadzkiego kresu. Te relikwie minionych czasów pozwalają na nowo ujrzeć ludne bieszczadzkie wsie pełne gwaru, ruchy i ich kulturowej różnorodności. Musimy się spieszyć – natura już niedługo zrobi swoje i jedyne co nam pozostanie to nasza wyobraźnia…
Dodaj komentarz