Cerkwie w Bieszczadach
Każdy kto kiedykolwiek był chociaż raz w Bieszczadach z pewnością zwrócił uwagę na kilka rzeczy: niezwykłe piękno dzikiej i oszałamiająco bujnej przyrody, pustka, niesamowita cisza, surowe piękno gór oraz cerkwie – te elementy są nieodzowną częścią tej magicznej krainy. Cerkwie w Bieszczadach spotykane są w różnym stanie. Znajdziemy tutaj przykłady okazałych, zadbanych, nadal działających świątyń, odnowione budynki na nowo udostępnione wiernym, ale też górujące nad pustkowiami ruiny oraz, niezwykle często, jedynie obrysy podmurówek majaczące gdzieniegdzie w wysokiej trawie. To wszystko sprawia, że zastanawiamy się jakie historie mogłyby nam opowiedzieć cerkwie w Bieszczadach?
Dlaczego cerkwie?
Współczesne pokolenia rodzące się w niezwykle jednolitym etnicznie czy wyznaniowo kraju jakim jest dzisiejsza Polska mogą nieraz odnieść wrażenie, że tak stan trwał od zawsze. Nic jednak bardziej mylnego. Burzliwe dzieje Polski wraz z jej rozbiorami oraz okrucieństwami II wojny światowej byłby tłem kształtowania się zdumiewająco urozmaiconego społeczeństwa, które przez setki lat zamieszkiwało rdzennie polskie ziemie.
Okres formowania państwa polskiego we wczesnym średniowieczu przerwało rozbicie dzielnicowe. Po nim kulminacyjnym momentem odrodzenia naszego państwa było panowanie Kazimierza Wielkiego. Jednym z wyrazów jego potęgi było wcielenie do Polski ziem Rusi Halickiej, w ramach której pozostawały również i Bieszczady. Dalszy rozwój terytorialny Polski doprowadził do unii z Litwą. To właśnie po niej terytorium naszego kraju powiększyło się o ziemie, które później zostały nazwane Kresami Wschodnimi i w efekcie stały się zaczynkiem terytorialnym państw takich jak Litwa, Białoruś i Ukraina.
Ziemie te od początku swojej historii zamieszkiwane były przez ludność wiążącą swe pochodzenie z Rusią, a wyznaniowo ciążącą bardziej w kierunku kościoła greckokatolickiego oraz prawosławia niż katolicyzmu. To właśnie te różnice etniczne, narodowościowe czy wyznaniowe przez całe stulecia stanowiły zarzewie licznych zatargów i nieraz stały w tle różnych konfliktów zbrojnych. Echami tej niegdysiejszej różnorodności narodowościowej Polski są właśnie dzisiaj między innymi cerkwie w Bieszczadach.
Sytuacja została doprowadzona do stanu, który znamy dzisiaj, dopiero po II wojnie światowej. O ile II RP w okresie międzywojennym rościła sobie prawa do terenów za Bugiem i narzucała im pewną podległość, o tyle władze Związku Radzieckiego po miażdżącym zwycięstwie nad nazizmem w trakcie II wojnie światowej nie miały ochoty na rozwiązania będące półśrodkami i zdecydowały się na rozwiązania mające na zawsze uspokoić sytuację na południowo-wschodnich granicach polski. Granice naszego kraju zostały przesunięte daleko na zachód wchłaniając tzw. „ziemie odzyskane”, których polskość była silnie kwestionowana. Na wschodzie zaś granicą stał się Bug. Kresy Wschodnie zostały na zawsze utracone i siłą wcielone do pozostających po ścisłą kontrolą ZSRR ziem mających w przyszłości zamienić się w Litwę, Białoruś i Ukrainę.
Zmiany dotyczyły jednak nie tylko granic. Władze ZSRR zadbały również o zbudowanie jednolitego wewnętrznie narodu polskiego. Dominujący niegdyś gospodarczo w historii Polscy Żydzi, zostali unicestwieni przez wichry wojny, a więc nie zaprzątali już uwagi naszego „Wielkiego Brata”. Niemcy z „ziem odzyskanych” zostali wysiedleni wgłąb swojej ojczyzny. Ich miejsce zajęła ludność polska zza Buga. Ludność łącząca swe pochodzenie z Rusią została zaś wysiedlona, bądź również na „ziemie odzyskane”, bądź wgłąb ZSRR. Taki los spotkał setki tysięcy ludzi zamieszkujących ziemie leżące na dzisiejszej ścianie południowo-wschodniej. Podobnie historia obyła się z zamieszkującymi od stuleci ziemie Bieszczadów Bojkami oraz Łemkami.
Dziś ziemie ciągnące się szerokim pasem od Beskidu Niskiego przez Bieszczady, Roztocze do okolic Tomaszowa Lubelskiego naznaczone są setkami pozostałych cerkwi oraz historiami o wysiedlonych, spalonych wsiach, po których wszelki ślad właściwie już zaginął.
Architektura cerkwi
Cerkwie w Bieszczadach wykazują pewne różnice w zależności od tego czy mówimy o cerkwiach łemkowskich, czy bojkowskich. Łemkowie i Bojkowie to dwa odrębne ludy zamieszkujące tereny Bieszczadów do czasu wysiedleń w okresie powojennym. Granica ich wpływów była wielokrotnie badana i kwestionowana, jednak najogólniej rzecz ujmując utarło się przyjmować za nią pasmo Wielkiego Działu. Na zachód od niego mieli zamieszkiwać Łemkowie, na wschód zaś Bojkowie. To podejście ukazuje prezentowana po lewej stronie mapka.
Jeśli przyjmiemy opisywaną wyżej tezę za prawdziwą, wówczas okazuje się, że większość cerkwi w Bieszczadach znanych z głównego turystycznego nurtu (okolice Soliny, Cisnej, podnóży Połoniny Wetlińskiej, Caryńskiej oraz Tarnicy) należeć będzie do stylu bojkowskiego.
Bojkowie byli ludem niezwykle zabobonnym, wierzącym w całą litanię zjaw, sił nadprzyrodzonych i zjawisk magicznych. W ich życiach niezwykle ważną rolę zajmowała tradycja, zwyczaje, ale również cerkiew, którą otaczano wielką czcią.
Sam budynek cerkwi umiejscowiony był zwykle na wzniesieniu górującym nad otaczającymi go bojkowskimi chyżami. Miało to w oczywisty sposób obrazować prymat Boga nad życiem ludzkim. Takie charakterystyczne położenie cerkwi widzimy np. w Smolniku nad Sanem czy w Krywem.
Przedstawia to dokładnie mapka po prawej stronie – jest to fragment mapy katastralnej Krywego z 1852 roku przechowywanej w Archiwum Państwowym w Rzeszowie. Widzimy na niej wyraźnie cerkiew położoną na wzniesieniu w oddali od zabudowań wsi umiejscowionych w pobliżu przepływającego dnem doliny potoku Krywiec. Każdy kto był w Krywem wie jak strome są zbocza wzgórza, na którym odnajdziemy ruiny cerkwi i jak trudno jest pod nie podejść szczególnie od strony potoku. Murowaną cerkiew w Krywem widzimy również na zdjęciu poniżej po lewej stronie.
O ile świątynia w Krywem była murowana (podobnie jak tak z Hulskiego, czy Łopienki) to większość cerkwi w Bieszczadach wzniesionych w stylu bojkowskim była budowana z drewna. Konstruowano je zwyczajowo na osi wschód-zachód z prezbiterium od prawej strony – od tej strony nadejść miał Jezus Chrystus w trakcie tzw. ponownego przyjścia.
Cechą najbardziej charakterystyczną cerkwi bojkowskich jest ich wznoszenie na planie trzech kwadratów – jest to tzw. cerkiew trójdzielna. Każda z trzech części pokryta była przy tym dachem brogowym (tak jak cerkiew w Smolniku nad Sanem), bądź osobną kopułą (tak jak w Równi). Dzwonnica stała przy tym tradycyjnie osobno. Cerkwie łemkowskie posiadały dodatkowo wysoką wieżę od strony zachodniej.
Losy bieszczadzkich cerkwi
Cerkwie w Bieszczadach po wysiedleniu tych ziem spotkał bardzo różny los. Duża część z nich została spalona w trakcie przeprowadzania akcji wysiedleńczej. W miejscach dawnych świątyń do dziś odnajdziemy drzemiące w trawie zarysy dawnych budowli. W niektórych wsiach, jak np. w Sokołowej Woli po cerkwi nie pozostał żaden ślad, nawet podmurówka. W Tworylnym zachowała się jedynie dzwonnica oraz krypta grobowa. We wspomnianym już Krywem cerkiew przetrwała wysiedlenia, ale została w późniejszym czasie ograbiona i podpalona dla zatarcia śladów. Jej dzisiejszy wygląd prezentuje zdjęcie z jej wnętrza po prawej stronie. Cerkiew w najbliższych latach ma być odnawiana.
Jeszcze bardziej zniszczona została również murowana cerkiew w Hulskiem (zdjęcie u dołu po lewej stronie). Ta niegdyś tętniąca życiem wieś jest dziś tak zarośnięta, że przebycie jej dawnych terenów jest możliwe poza okresem letnim, kiedy to wszechobecne krzewy uniemożliwiają jakiekolwiek wycieczki. Zarastają powoli również znajdujące się w Hulskiem ruiny młyna położonego przy ujściu potoku Hulskiego do Sanu. Zarastają również ruiny cerkwi.
Kilka cerkwi zostało rozebranych w wiele lat po wojnie i wysiedleniach. Taki los spotkał cerkiew w Krywce – istnieje jedynie jedno jej zdjęcie zrobione tuż przed rozbiórką. Podobnie powojenne władze Polski obyły się z cerkwią w Lutowiskach, z której materiałów został skonstruowany kościół w Dwerniku. Rozebrano również cerkwie w Paniszczowie, Sokołowej Woli i wielu innych miejscach.
Niektóre ze świątynie przetrwały, zaniedbane, wykorzystywane jako magazyny i zostały odrestaurowane w czasach bardziej im przychylnych. Tak właśnie wyglądała historia cerkwi w Smolniku nad Sanem, Bystrem, Michniowcu i innych.
Cerkiew z Rosolina została przeniesiona do Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku i dzięki temu możemy podziwiać ją do dziś praktycznie w nienaruszonym stanie. Szczególny los spotkał sanktuarium w Łopience, które dzięki niezłomnym staraniom ludzi dobrej woli zostało zrekonstruowane. Świątyni został przywrócony jej dawny blask i charakter – jest ona dzisiaj jednym z częściej odwiedzanych miejsc w Bieszczadach.
Dziś, w 70 lat po zakończeniu wojny i wysiedleń, po zmianie rządów nieprzychylnych innym wyznaniom niż katolickie wydaje się, że cerkwie w Bieszczadach najgorsze mają już za sobą. Możemy spokojnie podziwiać te, które ocalały i nie drżeć o ich dalszy los. Możemy również przystanąć w trakcie naszej wędrówki przez Bieszczady przy pustym cerkwisku, zapalić lampkę w miejscu dawnego ołtarza i w skrytości ducha pomodlić się o to, żeby niegdysiejsze okrucieństwa i bezsens historii już się nie powtórzył…
Dodaj komentarz