Czyż Łopienka to nie najbardziej niezwykłe miejsce w Bieszczadach?
Bieszczady to pod wieloma względami jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w naszym kraju. Niezatarte, magiczne wręcz wrażenie, pozostawia tutaj po sobie wszystko – ukształtowanie terenu, przyroda, historia tego skrawka ziemi. Pełno tu głębokich, niedostępnych dolin, uroczysk, jarów i wąwozów. Rzeki meandrujące wśród pustych dolin; niepodzielne królestwo natury, w którym człowiek jest jedynie gościem – wszystko to sprawia, że kto raz zakocha się w Bieszczadach będzie tu wracał raz po raz.
Wiele tu miejsc niepowtarzalnych – Krywe, Tworylne, Lutowiska, Bystre – te, i wiele innych, konkurują między sobą o miano najbardziej niezwykłej osobliwości Bieszczadów. Naprawdę niezwykle trudno byłoby jednoznacznie orzec, która miejscowość, nieistniejąca dziś wieś, czy masyw górski najbardziej zapadają w pamięć. Jest jednak jedno miejsce, o którym mówi się i słyszy niezwykle często – jest to dawna wieś Łopienka. Czy słusznie jest ona uznawana za bieszczadzką perełkę podkreślającą wszystkie aspekty niezwykłej historii Bieszczadów? Spróbujmy na to pytanie odpowiedzieć.
Dzieje wsi Łopienka
Łopienka została założona, podobnie jak inne bieszczadzkie wsie, na prawie wołoskim. Za okres lokowania wsi uznaje się lata poprzedzające 1543 rok. Wieś nosiła początkowo nazwę Lopinka i należała do klucza dóbr jednego z najpotężniejszych bieszczadzkich rodów – Balów z Hoczwi.
Przez kolejne stulecia wieś przechodziła z rąk do rąk na drodze dziedziczenia, nie wpływało to jednak znacząco na monotonne, znojne życie mieszkańców wsi – Bojków. Codzienne życie w tej i innych bieszczadzkich wsiach usadowionych w głębokich, odosobnionych dolinach biegło przez wieki tym samym, niezmiennym, zgodnym z porami roku rytmem. Ciężką pracę urozmaicały kolejne wydarzenia religijne, obrzędy, tradycje związane z odwiecznym cyklem przyrody.
Wieś składała się z wzniesionych wzdłuż potoku bojkowskich chat (tzw. chyży), dworu oraz cerkwi. Typowy układ bojkowskiej wsi możemy zobaczyć na przechowywanej do dziś w Archiwum Państwowym w Przemyślu mapie Łopienki z połowy XIX wieku. Jej fragment prezentujemy po prawej stronie.
Centralnym punktem każdej bojkowskiej wsi była cerkiew. W Łopience już w roku 1757 została ufundowana murowana cerkiew parafialna pod wezwaniem Św. Paraskewii. Umieszczono w niej ikonę Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus, która już w tamtym okresie uchodziła za cudowną. Pierwsze wzmianki o niej wg. różnych badaczy pochodzą z przełomu lat 50. i 60. XVIII wieku.
Przez kolejne stulecia wieś przechodziła wszelkie koleje losu związane z historią Polski. Przez wiele dziesięcioleci należała zatem do austro-węgierskiej prowincji – Galicji. Nie ominęły jej liczne na tych obszarach epidemie, spustoszyły ją również działania I Wojny Światowej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości znalazła się na terenach nowo utworzonej II RP.
Dalsze losy Łopienki, podobnie jak całych Bieszczadów i znacznej części Polski południowo-wschodniej, zmierzały po równi pochyłej w kierunku wydarzeń mających doprowadzić do całkowitego wyludnienia i opuszczenia tej wsi o wielowiekowej historii.
Po zakończeniu II Wojny Światowej, zaognieniu uległ zarysowany już wcześniej konflikt ukraińsko-polski. Nacjonaliści ukraińscy dążyli do oderwania od Polski części terytoriów Beskidu Sądeckiego, Niskiego, Bieszczadów, Pogórza Przemyskiego i Roztocza zamieszkanych przez różne grupy etniczne Rusinów, w tym Łemków i Bojków. Rząd pozostającego pod protektoratem Moskwy PRL nie miał zamiaru zgodzić się na takie rozwiązania.
Po kilku latach zmagań, które nie przyniosły rozwiązania strona polska zdecydowała się na radykalny krok mający raz na zawsze zażegnać spory na tle pochodzenia oraz przyczynić się do ujednolicenia narodowościowego powojennej Polski – rozpoczęto tzw. „Akcję Wisła”. W jej ramach przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę wysiedlenia rusińskich wsi. W wyniku tej operacji Bieszczady po polskiej stronie opustoszały niemal doszczętnie.
Łopienka, podobnie jak setki innych wsi, została całkowicie pozbawione swoich rdzennych mieszkańców. Zabudowania wiejskie powoli niszczały i były rozbierane dla pozyskania materiałów budowlanych przez ludność okolicznych osad. W roku 1954 z dachu popadającej w ruinę cerkwi zerwana została blacha, co dodatkowo przyspieszyło jej niszczenie. Wydawało się, że los Łopienki został raz na zawsze przypieczętowany…
Łopienka – cerkiew i jej odbudowa
Łopieńska cerkiew posiada długą i dobrze udokumentowaną historię. Na przestrzeni kilku stuleci zachowały się jej dokładne opisy oraz inwentaryzacje jej wyposażenia. Kolejne wzmianki o niej pochodzą z lat 1756, 1761, 1906, czy 1926. Nie ma za to zgodności co do tego kiedy do Łopienki trafił cudowny obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus. Jedyne co wiadomo to to, że obraz był już w Łopience w roku 1756 i że od początku był otoczony silnym kultem, na którego fali organizowano niezwykle popularne w tych stronach kraju odpusty. Były one obchodzone 3 razy do roku, a sama Łopienka dzięki nim była jednym z najważniejszych sanktuariów maryjnych Polski południowo-wschodniej.
Niezwykle malowniczy opis odpustów w Łopience znajdziemy w „Mężu Szalonym” Zygmunta Kaczkowskiego, gdzie czytamy:
Tłumy odpustowego ludu w Łopience mieściły się we wsi, która położona jest pomiędzy bardzo wysokimi górami i tylko jak wąska wstęga, z chat wieśniaczych spleciona, ciągnie się wzdłuż górskiego potoku. Lud tam zgromadzony nie miał się gdzie rozszerzyć i ugrupować, przedstawiał on widok bardzo malowniczy.
Cerkiew w Łopience zapewne zniknęłaby całkowicie z powierzchni ziemi po wspomnianych już wyżej wysiedleniach rdzennej ludności wsi, gdyby nie tytaniczny wysiłek ludzi dobrej woli. Pierwszą osobą, która zainteresowała się losem popadającej w zapomnienie świątyni był Olgierd Łotoczko.
Ten historyk sztuki i powiatowy konserwator zabytków za swoje wysiłki zmierzające w kierunku ratowania pozostałości cerkwi w Łopience został zwolniony z pracy (sympatyzowanie ze wszystkim co kojarzyło się z nacjonalizmem ukraińskim nie było popularne w Polsce okresu powojennego). Dzięki jego wysiłkom ruiny cerkwi zostały po raz pierwszy od okresu wysiedleń oczyszczone z porastającej je roślinności oraz opasane wzmiacniającą, betonową opaską. Dalsze prace przerwała tragiczna śmierć ich pomysłodawcy.
W roku 1983 dzieło odbudowy cerkwi po swoim poprzedniku podjął Zbigniew Kaszuba. To właśnie dzieki jego staraniom wspieranym przez liczną rzeszę pasjonatów na przestrzeni ponad 30 lat udało się odbudować łopieńską świątynię i doprowadzić ją do wyglądu identycznego jak ten znany z okresu sprzed wypędzenia ludności rusińskiej. Dziś cerkiew w Łopience tętni życiem, odbywają się tutaj msze, wspólne kolędowanie, wydarzenia kulturalne oraz, tak jak przed laty, odpusty.
Osobliwości Łopienki
Łopienka, jak przystało na miejsce niezwykłe, obfituje w różnego rodzaju osobliwości. Jednym z nich jest cudowne źródełko znajdujące się nieopodal cerkwi. Woda z niego pomaga podobno na choroby oczu. W miejscu tym przed laty podczas odpustów zwyczajowo odprawiano nabożeństwa. Niegdyś przy drodze na Przełęcz Hyrcza znajdowało się inne źródełko, którego woda zgodnie z tradycją miała mieć właściwości lecznicze w przypadkach oparzeń.
Swoistą osobliwością łopieńskiej cerkwi jest fakt, że jest ona zawsze otwarta. Osoby odpowiedzialne za jej rekonstrukcję podtrzymują, że w ten sposób chcą podkreślić jej dostępność dla każdego. Twierdzą, że świątynia jest własnością wszystkich miłośników Bieszczadów, ich historii i przyrody – dlatego odwiedzić ją może każdy i kiedy tylko ma na to ochotę. Wystarczy nacisnąć klamkę i pchnąć drzwi…
Inna osobliwość to Chrystus Bieszczadzki w Łopience. Jest to stworzona z kawałków drewna rzeźba eksponowana we wnętrzu cerkwi. Jego prostota i surowość wykonania komponuje się doskonale z przejmującymi, nieotynkowanymi ścianami cerkwi wykonanymi w archaicznej technice łączenia kamieni rzecznych zaprawą.
Kolejna osobliwość to dziupla w stojącym tuż obok cerkwi wiekowym drzewie. Nawet niewprawne oko zauważy tutaj podobieństwo dziupli do postaci Matki Boskiej. Wierni gromadzący się w świątyni poczytują to za kolejny dowód wyjątkowości tego pięknego miejsca.
Łopienka – jak dotrzeć do tego niezwykłego miejsca?
Dotarcie do Łopienki jest bardzo proste i wygodne. Doskonale oznakowane wejście do doliny znajduje się na trasie z Terki do Dołżycy – dojechać jest tu najprościej oczywiście własnym samochodem. Przy wylocie doliny Łopienki na trasę Terka-Dołżyca umiejscowiony jest parking. Trasa dnem doliny jest bardzo wygodna. Około półtoragodzinny spacer po niemal płaskim trakcie zaprowadzi nas wprost do stóp cerkwi. Po drodze miniemy stanowiska wypału węgla drzewnego oraz miejsce po dawnym dworze. W miarę zbliżania się do cerkwi obok drogi będziemy mogli dostrzec coraz wyraźniejsze ślady dawnej wsi – liczne podmurówki i piwnice.
Przechadzka do łopieńskiej cerkwi jest jedną z łatwiejszych wycieczek w Bieszczadach. Można ją polecić nawet najmniej wprawionym turystom. Będzie też ona znakomitą propozycją na pierwszą wycieczkę w trakcie bieszczadzkiego wypadu. Z łatwością „rozruszamy się” tutaj przed kolejnymi, trudniejszymi wędrówkami.
Czy warto odwiedzić Łopienkę?
Zastanawiając się czy warto odwiedzić Łopienkę możemy od razu pokusić się na odpowiedź na pytanie tytułowe niniejszego artykułu o to czy Łopienka to nie najbardziej niezwykłe miejsce w całych Bieszczadach.
Tworząc Bloga Nasze Bieszczady od samego początku podkreślamy, że to co najbardziej urzeka nas w Bieszczadach to ich niezwykła różnorodność. Turystów przyciągają tutaj przeróżne motywy – jednie poszukują mozolnych górskich wędrówek i pięknych widoków, inni uciekają do tutejszej ciszy od codziennego zgiełku miast, jeszcze innych porusza niesamowita, skomplikowana historia tych ziem.
Do tej ostatniej grupy zaliczylibyśmy również siebie samych. Od naszej pierwszej wizyty w Bieszczadach minęło już trochę czasu jednak jedno dla nas się nie zmieniło – nadal fascynują nas trudne do zrozumienia dzieje tej pięknej krainy. Historia Bieszczadów zdaje nam się być swoistym podsumowaniem, wspólnym mianownikiem dla wielowiekowych i wielokulturowych dziejów naszego kraju słynącego niegdyś ze swojej tolerancji i będącego bezpieczną przystanią dla przedstawicieli różnych narodowości i wyznań. Chyba nigdzie indziej poczucie dziejowej niesprawiedliwości, bezsensu i okrucieństw rozlicznych konfliktów XX wieku nie jest tak jasno widoczne i odczuwalne. Bieszczady to dla nas przejmujące spojrzenie wstecz w przeszłość naszego kraju i nieoceniona lekcja na przyszłość dla kolejnych pokoleń.
Ogień palący się do dzisiaj w cerkwi w Łopience przez kolejne dekady chciało zgasić wielu, ale się to nie udało. Spokojnie i majestatycznie płonie on tam do dziś. Sama cerkiew i cała Łopienka to zaś miejsce, które koniecznie należy odwiedzić. Jest to wszak jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w Bieszczadach. Miejsce, gdzie historia i życie kwitły przez wieki, zostały następnie niemal doszczętnie unicestwione, ale po latach odrodziły się i trwają nadal.