Schronisko „Chatka Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej
Bieszczady pełne są miejsc magicznych. Jak mówi popularne powiedzenie, odwiedza się je tylko raz, a potem się tu już tylko wraca. Jednym z nich jest na pewno schronisko „Chatka Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej. Można chyba śmiało powiedzieć, że jest ona dla Bieszczadów tym, czym Morskie Oko dla Tatr. Co roku pielgrzymują tu rzesze niezliczonych turystów. Latem robi się tu naprawdę tłoczno, ale nawet po sezonie, późną jesienią, czy zimą spotkamy tu innych piechurów zmierzających w to niezwykłe miejsce, bądź nawet tu nocujących. Co ich tu przyciąga i czy naprawdę warto? O tym wszystkim poniżej.
Nazwa
Skąd wzięła się nazwa „Chatka Puchatka”? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie pasuje ona kompletnie do Bieszczadów, do ich przyrody, historii, czy tradycji. Okazuje się jednak, że ma ona swoje uzasadnienie. Otóż w pierwszych latach istnienia tu schroniska przybywało do niego zdecydowanie mniej turystów niż obecnie. Było ono nieczęsto odwiedzane, a co za tym idzie dominowało tu poczucie pustki, odcięcia od świata i znajdowania się na kompletnym odludziu. Do dziś mogą to sobie wyobrazić te osoby, które mają szczęście znaleźć się tu w dniu gdy nie ma tu innych piechurów. Poczucie samotności tu pod bieszczadzkim niebem jest wtedy dominujące i bardzo przejmujące.
To właśnie o nim w jednym ze swoich reportaży wspomniał znany polski żeglarz Leonid Teliga. Napisał on, że „czuje się na swojej łajbie zagubionej na bezmiarze oceanu, jak ta samotna Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej”. Nazwa ta chwyciła i weszła do powszechnego użytku. Przez pewien czas Chatka znana była także jako „Tawerna” oraz „Republika Wetlińska”. Z czasem jednak nazwy te zniknęły z potocznego użytku, a próbę czasu przetrwała jedynie ta znana do dzisiaj.
Odrobina historii
Chatka Puchatka nie zawsze była tym, czym jest dzisiaj i nie zawsze była też tak popularna. Jej początki sięgają lat 50. XX wieku, kiedy to pełniła swoją pierwotną rolę punktu obserwacyjnego obrony przeciwlotniczej. Każdy kto był w Chatce chociaż raz na pewno doskonale to zrozumie rzuciwszy okiem dookoła. Z miejsca, w którym stoi schronisko rozpościera się wszak niezrównana panorama w promieniu 360 stopni. Przy dobrej widoczności możemy stąd dostrzec nawet Gorgany na Ukrainie. Chatka dopiero w roku 1956 została przekazana rzeszowskiemu oddziałowi PTTK z przeznaczeniem na cele turystyczne.
W tamtym czasie Bieszczady wyglądały zgoła inaczej niż obecnie. Nie było jeszcze asfaltowych dróg łączących dzisiaj leżące u podnóża połonin miejscowości, a dostanie się w te strony było nie lada wyzwaniem. Jeszcze gorzej było z transportem wszelkiego sprzętu oraz materiałów budowlanych. Wszystko to sprawiało, że zagospodarowanie Chatki na potrzeby schronisko było praktycznie niemożliwe. PTTK miało także poważne trudności ze znalezieniem potencjalnego nawet kierownika schroniska. W związku z powyższym przez prawie dwa lata stało ono opuszczone. Nocowali tu jedynie przypadkowi turyści na dziko.
Prze okres nieużytkowania budynek uległ znaczącej dewastacji. Turyści na swoje potrzeby palili deski podłóg, drzwi, czy sufitów jako, że po najbliższe drzewo na opał trzeba było schodzić dość daleko w dół aż do granicy lasu. Schronisko zniszczałoby zapewne doszczętnie gdyby nie harcerze, którzy jako pierwsi zgłosili chęć jego renowacji. W odnowionej Chatce spać mogło naraz 40 osób. Schronisko funkcjonowało jednak tylko w okresie letnim, po którym okna i drzwi budynku zabijano deskami i tak czekał on na kolejne lato.
Po harcerzach schroniskiem zajęli się studenci. Ich nastanie tutaj zbiegło się z oddaniem do użytku asfaltowej drogi biegnącej aż do Wetliny znanej jaka „obwodnica bieszczadzka”. Ułatwiło to zdecydowanie przybywanie w te strony i wzmogło ruch turystyczny. W latach 1965-66 PTTK przeprowadziło kolejny remont budynku. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero w dniu 1 czerwca 1967 roku, w którym to schronisko oddano w dzierżawę Ludwikowi Pińczukowi. Prowadzi je on po dziś dzień.
Lutek Pińczuk
Ludwik Pińczuk, zwany popularnie „Lutkiem”, to istna bieszczadzka legenda i jeden z ostatnich tzw. „bieszczadzki zakapiorów”. Co ciekawe urodził się on w byłej Jugosławii aby zamieszkać na Śląsku. Parał się on tam trudnym zawodem górnika, jednak to nie był jego świat. Pewnego razu wpadła mu w ręce broszura namawiająca do wyjazdu w Bieszczady w celu zarobkowego zbierania jagód. Tak trafił w góry, które miały się stać dla niego domem na długie lata.
Nie osiadł tu jednak od razu. W początkowym okresie wielokrotnie wyjeżdżał stąd i wracał. Los nie od razu skierował go też do Chatki. Początkowo Lutek mieszkał w Berehach Górnych. Dopiero którejś zimy trafił do niszczejącego schroniska i poczuł, że to byłoby miejsce dla niego. Tak rozpoczęła się trwająca do dziś kilkudziesięcioletnia epopeja. Lutek wielokrotnie przedłużał swoją umowę na zarządzanie Chatką. Pytany w jednym z wywiadów czy nie ma dość Bieszczadów powiedział kiedyś, że góry te są tak zmienne, posiadają tyle odcieni i barw pogody, klimatu, atmosfery danego dnia, że człowiek nigdy się tym nie jest w stanie znudzić. Nie możemy się z tym nie zgodzić…
Dojścia
Chatka Puchatka położona jest w bardzo dogodnym dla piechurów miejscu. Wiedzie tu kilka szlaków prezentujących różną długość i stopień trudności. Możemy się tu dostać:
- z Przełęczy Wyżnej – Szlak żółty. Jest to najprostsza i najkrótsza metoda dotarcia do Chatki. Ok. 1:10 h w górę i ok. 40 min. w dół.
- z kempingu Górna Wetlinka – Szlak czarny. Wariant nieco dłuższy. Ok. 1:45 h w górę i ok. 1 h w dół.
- z Berehów Górnych – Szlak czerwony. Droga zdecydowanie najbardziej stroma. Ok. 1:40 h w górę i ok. 1:10 h w dół.
- z Przełęczy Orłowicza – Szlak czerwony. Droga najdłuższa, ale też najpiękniejsza widokowo. Ok. 1:50 h w górę i ok. 1:35 h w dół.
Zastanawiając się, który szlak wybrać należy najpierw zadać sobie pytanie o to na czym nam zależy. Jeśli chcemy dostać się do Chatki w jak najkrótszym czasie wówczas najlepszą opcją będzie szlak żółty z Przełęczy Wyżnej. Jest on szczególnie polecamy gdy chcemy spod Chatki podziwiać zachód słońca. Również powrót w takiej sytuacji będzie bardzo dogodny. Samochód możemy zostawić na obszernym parkingu na Przełęczy i wrócić do niego nawet po zmroku o ile tylko zaopatrzymy się w dobre latarki.
Jeśli z kolei zależy nam na widokach w takim razie zdecydowanie powinniśmy wybrać szlak z Przełęczy Orłowicza. Jest on dość długi i miejscami trudny technicznie ale wynagradza niezwykłymi panoramami we wszystkich kierunkach. Na samą Przełęcz Orłowicza możemy się także dostać na kilka sposobów. My sami polecamy wejście z Suchych Rzek. To na tym szlaku będziemy zazwyczaj sami, nie spotkamy innych turystów i zaznamy słynnej bieszczadzkiej ciszy i spokoju.
Chata Puchatka dla każdego?
Po tym wszystkim co zostało napisane powyżej wypada się jeszcze zastanowić czy Chatka Puchatka jest dogodnym celem wycieczki dla każdego z nas? Czy osoby starsze, dzieci albo po prostu piechurzy z gorszą kondycją również mogą planować wędrówkę w to urokliwe miejsce? Czy planując kolejną wyprawę w Bieszczady powinniśmy do naszego planu dołączyć także Chatkę?
Odpowiedź na wszystkie powyższe pytania jest jak najbardziej twierdząca! Na całe szczęście to jedno z najpiękniejszych miejsc w Bieszczadach jest stosunkowo łatwo dostępne. Każdy turysta, niezależnie od wieku, czy doświadczenia dotrze tutaj bez większego trudu. Oczywiście każda wycieczka wymaga odpowiedniego przemyślenia. Już jednak minimalne przygotowanie, jak chociażby dobór odpowiednich butów, sprawi, że będziemy mogli się cieszyć wspaniałą górską wędrówką.
Chatka Puchatka, tak jak zostało to napisane na samym początku, to miejsce magiczne. Kto był tu chociaż raz jak urzeczony będzie wracał już w nieskończoność. Schronisko szczególne wrażenie robi jesienią gdy wokół otaczają nas barwy jak z palety malarza. Chyba jeszcze bardziej nieziemsko wygląda w środku mroźnej i śnieżnej zimy gdy jego ściany oblepiają grube zwały śniegu i lodu uformowane przez wiatr w najdziwniejsze kształty. Chatka przyciąga jak magnes o każdej porze roku. Kto kocha Bieszczady ten musi odwiedzić to niezwykłe miejsce!