Tworylne – Magia Bieszczadów
Bieszczady dla większości turystów to głównie górskie szlaki. Tarnica, Połonina Caryńska, czy Wetlińska – te miejsca zna wiele osób. Kto jednak słyszał nazwy takie jak Tworylne, Krywe, Hulskie i wiele innych? Są to nieistniejące, kipiące niegdyś życiem i różnorodnością kulturową, a wysiedlone po wojnie bojkowskie wsie. Według niektórych turystów to właśnie w dolinach skrywa się prawdziwa magia Bieszczadów.
Jedną z piękniejszych dawnych wsi jest wspomniane już Tworylne. To właśnie tam wybraliśmy się na wycieczkę pierwszego stycznia 2016. Ale po kolei…
Trochę historii
Historia Tworylnego, podobnie jak sąsiadującego z nim Krywego, sięga przynajmniej 1456 roku, z którego to pochodzą pierwsze wzmianki o wsi. Na przestrzeni kilku setek lat swojego istnienia Tworylne urosło do wielkości ok. 120 gospodarstw zamieszkanych przez ok. 720 mieszkańców w latach międzywojennych. Podobnie jak w innych miejscach w Bieszczadach mieszkali tu ludzie różnych narodowości – Rusini, Polacy, Żydzi…
Wieś opustoszała po wojnie na fali wysiedleń w latach 1946-1947. Zabudowania wsi zostały spalone. Niemymi świadkami tamtych wydarzeń została przycerkiewna dzwonnica, pozostałości dworu i zabudowań dworskich, cmentarz, ruiny niemieckiej strażnicy z czasów wojny oraz drzemiące w ziemi ślady gospodarstw.
Dziś Tworylne to jedynie pusta dolina – widzimy to wyraźnie na zdjęciu lotniczym zamieszczonym po prawej stronie. Aż trudno uwierzyć, że tętniło tutaj kiedyś życie. Świadectwem niegdysiejszej obecności ludzi w tym pięknym miejscu są jedynie nieliczne już dziś ruiny, trudne do odnalezienia podmurówki wiejskich chat, studnie, czy zarastające piwnice oraz opuszczone miejsce po cerkwi.
Mapy, mapy, mapy…
Przed wybraniem się na wycieczkę do Tworylnego, jak i innych nieistniejących wsi, warto spojrzeć na przedwojenne mapy, aby dowiedzieć się jak wyglądała niegdysiejsza zabudowa i w jakich miejscach szukać ewentualnych pozostałości po chatach, czy innych budynkach. Wycinek takiej mapy widzimy po lewej stronie. Jest to mały fragment Taktycznej Mapy Polski Wojskowego Instytutu Geograficznego w skali 1:100 000 z lat 1924-1939. Pokazuje on charakterystyczne zakola Sanu wraz z Tworylnym oraz jego przysiółkiem o nazwie Obłazy.
Mapka pokazuje wyraźnie gdzie ustawione były domy oraz inne zabudowania. Widzimy zatem gdzie musimy kierować nasze kroki aby poszukiwać śladów dawnej wsi.
Nieocenionym źródłem dalszych informacji co do tego gdzie ewentualnie możemy liczyć na natrafienie na podmurówki, studnie czy piwnice są tzw. mapy LIDAR dostępne na stronie Geoportal. Instrukcję obsługi tego typu map można znaleźć na stronie Archeolot. Ich istotą jest to, że ukazują rzeźbę terenu z pominięciem lasów czy innych zarośli. Dzięki nim mamy możliwość spojrzeć co kryje się w miejscach niedostępnych dla ludzkiego oka.
Na zdjęciu po prawej stronie widzimy mapę LIDAR dla Tworylnego. Już pobieżne nawet spojrzenie na mapę pozwala dostrzec zarysy podmurówek i studni widocznych w różnych częściach dawnej wsi. Widzimy również tarasy pól, ich układ, dzielące je miedze.
Tak przygotowani i zaopatrzeni w mapy byliśmy gotowi do wyruszenia na wycieczkę.
Wycieczka
W Tworylnym byliśmy po raz pierwszy późną jesienią. Teraz postanowiliśmy wybrać się tam w pierwszy dzień roku.
Ruszyliśmy ze Starego placu, gdzie zostawiliśmy samochód, kierując się wzdłuż Sanu przez Obłazy w kierunku niezamieszkanej dziś doliny. Ranek był wyjątkowo mroźny – temperatura odczuwalna spadła do około minus 20 stopni Celcjusza. Zimno spowodowało pokrycie dosłownie wszystkiego przez szadź dając przepiękny efekt widoczny na części zdjęć.
Dolina Sanu o tej porze roku prezentuje się niezwykle – rzeka skuta lodem, słychać jedynie niewyraźny jej ruch gdzieś pod stwardniałą powierzchnią. Wokół cisza, ani żywej duszy – prawdziwa lodowa kraina. Udało nam się odrobinę ogrzać dopiero w promieniach słońca w Obłazach po skręceniu w prawo zgodnie z biegiem rzeki. Widoczne tam jeszcze półtora miesiąca wcześniej wysokie trawy uległy przerzedzeniu, wyglądały na przygniecione, czy wygniecione przez zwierzęta, a może ludzi. Każda najdrobniejsza nawet gałązka pokryta była szadzią tworzącą niezliczone, skrzące się w bladym świetle kształty.
Już w Obłazach natrafiliśmy na pierwsze pozostałości wiejskich chat. Wiedzieliśmy zresztą gdzie ich szukać dzięki przedwojennym mapom oraz dzięki temu, że już jesienią udało nam się odnaleźć część z nich. Teraz mniejsza ilość zarośli, które poprzednio sięgały nam do piersi, pozwoliła przyjrzeć się niewidocznym wcześniej podmurówkom i studniom.
Wyraźne pozostałości zabudowań w Obłazach jest niezwykle prosto znaleźć – należy szukać zdziczałych jabłonek rosnących wzdłuż drogi. Jesienią i zimą miejsce to jest dodatkowo podkreślone przez kobierzec dzikich jabłuszek pokrywających zwartą pokrywą ścieżkę. Nawiasem mówiąc, jabłka te podobno przyciągają tutaj niedźwiedzie – wędrówki tutaj na własną odpowiedzialność! My również nerwowo się rozglądaliśmy i wypatrywaliśmy wygłodniałych misiów!
Nieziemskich wprost tematów do zdjęć dostarczyła ukryta w głębokim cieniu dalsza część drogi, zaraz po minięciu przysiółka w Obłazach i skręceniu w lewo wzdłuż koryta Sanu. W cieniu temperatura była odczuwalnie niższa niż w pozostawionych za sobą promieniach słońca. Szczególnie interesująco prezentował się zamarznięty, niemal pionowo spływający z gór wąski potok. Mróz sprawił, że wyglądał on jak uwieczniony na fotografii o długim czasie naświetlania, tworząc niewielkie zmarznięte kaskady przypominające formacje rodem z jaskini.
Po pokonaniu ostatniego wzniesienia, odsłonił się przed nami obszerny widok na Tworylne znany już z poprzednich wycieczek, a teraz skąpany w kobiercu szadzi i szronu.
Po krótkich oględzinach pozostałości zabudowań dworu i wspaniałej alei dworskiej, która zawsze skłania nas do refleksji nad przemijalnością ludzkiego życia, wiedzeni informacjami z przedwojennych map oraz map LIDAR skierowaliśmy nasze kroki tym razem w lewo, w kierunku ujścia przecinającego całą dolinę potoku Sasz do Sanu w poszukiwaniu dalszych śladów wsi.
Ta pora roku okazała się doskonała do tego typu eksploracji. Dzięki mapom praktycznie z dokładnością co do metra udało nam się zlokalizować kilka zabudowań, prawdopodobnie chat, spichlerzy i być może stajni porośniętej dzisiaj bujnie krzakami tarniny. Wokół znów wszędzie było pełno wykopanych podków, narzędzi, łusek – nasi nieznajomi poszukiwanie metalu dotarli i tutaj.
Dokuczliwe zimno skłoniło nas do szybkiego marszu w kierunku dawnego wiejskiego cmentarza. Ominęliśmy szerokim łukiem dzwonnice i cerkwisko z uwagi na słońce zbliżające się do schowania się za szczytami i pogrążenia doliny w głębokim cieniu – zimna na ten dzień i tak już mieliśmy dosyć. Natura na częściowo oświetlonej drodze na cmentarz wyrysowała niestworzone wzory – część polany skryta w cieniu nadal pokryta była szronem odcinając się wyraźną linią od miejsc oświetlonych przez słońce prezentujących swoje późnojesienne kolory.
Cmentarz wywarł na nas to samo wrażenie co poprzednio – skryty w gęstej kępie bezlistnych drzew wydaje się być najlepszą przenośnią zapomnienia. Chylące się ku ziemi nagrobki pokrywał szron. Jak zwykle cmentarz pełen był nowych lampek – kto je tutaj zostawia?
W planach mieliśmy penetrację okolic górnej części potoku Sasz, przy którym również ustawione byłby niegdyś wiejskie budynki, jednak zimno na tym etapie brało nad nami zdecydowanie górę i dlatego postanowiliśmy tę część wyprawy zostawić na kolejną okazję.
Przemierzając dolinę skąpaną w ciepłych promieniach zachodzącego słońca, które usunęły ostatnie wspomnienia o szronie i szadzi ruszyliśmy z powrotem w kierunku Starego Placu.
Ślady dawnej historii
Głównym celem styczniowej wycieczki do Tworylnego było odnalezienie pozostałości po zabudowaniach wiejskich. Jeszcze w maju poprzedniego roku znajomy powiedział nam, że bezśnieżna zima albo wczesna wiosna to najlepszy okres na tego typu wyprawy jako, że latem wszelkie ślady giną w zaroślach. Szczęście dopisało nam o wiele bardziej niż się tego spodziewaliśmy – najwyraźniej kilka dni przed nami na podobny pomysł wpadła grupa ludzi wędrująca z wykrywaczem metali. Efekt był taki, że wszystkie miejsca, które zamierzaliśmy odwiedzić były mocno spenetrowane przez poszukiwaczy. Wszędzie pełno było niewielkich dołków, a wokół porozrzucane były przeróżne znaleziska.
Znaleźliśmy mnóstwo narzędzi, takich jak motyki, szpadle, kosy. Rozkopane miejsca, w których niegdyś stały budynki kryły olbrzymią ilość metalowych elementów konstrukcyjnych, które pewnie jako jedyne ostały się po spaleniu wsi. Natrafiliśmy także na drzwiczki do pieca, które prezentuje fotografia po lewej stronie oraz wiele łusek artyleryjskich z czasów I Wojny Światowej.
Niesamowitym wrażeniem było trzymać w rękach coś, co kiedyś służyło komuś na co dzień.
Podsumowanie
Wycieczka skłoniła nas do jeszcze bardziej dokładnego zbadania historii bieszczadzkich wsi. Poszukujemy aktualnie map katastralnych z 1852 roku, które w bardzo szczegółowy sposób opisują rozmieszczenie budynków w każdej z nieistniejących dziś miejscowości oraz kilku pozycji książkowych, których jak do tej pory nie mogliśmy zdobyć. Udało nam się również dotrzeć do map austro-węgierskich – skorzystamy z nim następnym razem w trakcie pobytu w Bieszczadach.
Zimowy wypad do Tworylnego dzięki niesamowitej aurze mrozu i szadzi był chyba najciekawszą wycieczką jaką odbyliśmy w Bieszczadach. Andrzej Potocki w swojej książce „Zaginiony świat bieszczadzkiego kresu” pisze:
Wydawało się, że ten Bieszczad był tak bardzo nic nieznaczącym w historii narodów, a jednak upomniano się o niego morzem przelanej krwi i łuną pożarów palonych wsi. I nie masz nikomu odmówić nad tysiącami mogił przodków (…) „wieczne odpoczywanie”.
Tu w Tworylnym, w pustej kotlinie o olśniewającym uroku, na zapomnianym przez świat cmentarzu poczucie to jest bardziej żywe niż gdziekolwiek indziej.
Kolejną wycieczkę do Tworylnego planujemy już niebawem, jak tylko spadnie śnieg – więcej zdjęć już wkrótce!
Podobał Ci się ten post? Prosimy o odpowiedzi w komentarzach – posłużą nam jako wskazówki przy redakcji kolejnych wpisów:) Będziemy się też posiłkować informacjami z Bieszczadzkiego Forum Internetowego.
Dodaj komentarz