4 Zimowe Szlaki w Bieszczadach, Które Nie Każdy Zna
Ciekawe zimowe szlaki w Bieszczadach to temat, który co roku już od grudnia rozgrzewa wszelkie internetowe fora oraz grupy dyskusyjne o tematyce bieszczadzkiej. Kiedy bowiem za nam zostaje cudowna bieszczadzka jesień, a połoniny skrywa głęboki śnieg wtedy wiemy, że nadeszła zima i że od teraz nasze wyprawy w Bieszczady musimy planować ze wzmożoną czujnością. Zima to wszak ta pora roku, która potrafi dostarczyć chyba najbardziej bajkowych doświadczeń w całym roku kalendarzowym ale jednocześnie jest też najbardziej nieprzewidywalna i pełna potencjalnych niebezpieczeństw. My sami powtarzamy jednak zawsze, że nie oznacza to, że w Bieszczady można jechać tylko latem. Wręcz przeciwnie, przy odrobinie wysiłku poświęconego na odpowiednie przygotowania wyjazdu oraz dzięki paru chwilom poświęconym mapie Bieszczadów spędzimy tu wspaniałe chwile rodem prosto z magicznej krainy śniegu.
Na naszym blogu bardzo często podkreślamy także fakt, że Bieszczady jak chyba żadne inne góry w naszym kraju oferują nam niezwykłą mieszankę wspaniałych górskich szlaków oraz niezmiernie ciekawej i trudnej historii, po której do dnia dzisiejszego pozostało wiele śladów. To stwierdzenie jest prawdziwe także i zimą. Również o tej porze roku, kiedy dni są krótkie i zmrok zapada tu już niedługo po godzinie piętnastej, zanim spoczniemy w wygodnym fotelu przy kominku z książką w ręku mamy dość czasu aby wybrać się na bogatą w piękne widoki górską wędrówkę albo zapuścić się w puste i zapomniane bieszczadzkie doliny w poszukiwaniu śladów przeszłości tych ziem. Na zachętę postanowiliśmy opisać cztery takie zimowe szlaki w Bieszczadach, które być może nie każdy zna, a które będą odpowiednie nawet przy mało sprzyjających warunkach atmosferycznych. Zapraszamy do lektury!
Hulskie
Gdy za oknem pada gęsty śnieg, w górach panuje słaba widoczność, a w koronach drzew zawodzi silny wiatr nie oznacza to wcale, że niechybnie musimy zostać w domu. Zimowe szlaki w Bieszczadach oprócz połonin i podniebnych szczytów oferują przecież także dziesiątki dróg i ścieżek biegnących malowniczymi dolinami. Na wędrówkę jedną z nich możemy spokojnie się wybrać nawet w środku zimy kiedy dzień jest bardzo krótki i przy stosunkowo złej pogodzie jako, że wypady tego typu są zwykle niedługie i mało męczące z uwagi na fakt, że przebiegają w dolinach bez pokonywania wzniesień. Jedną z nich jest spacer do Hulskiego z Zatwarnicy wzdłuż Sanu.
Hulskie to jedna z setek dawnych bojkowskich wsi, które przed laty zaludniały bieszczadzkie doliny. Życie tętniło w nich od setek lat aż do czasu ich unicestwienia w okresie powojennych wysiedleń rdzennej ludności rusińskiej z tych ziem. Po wielu dawnych osadach nie pozostał niemal żaden ślad. Pokaźna wieś Hulskie leżała w dolinie Potoku Hulskiego wpadającego do Sanu, który meandruje u południowych zboczy Otrytu. Dziś pozostała po niej kompletnie zdziczała i niemal całkowicie zarośnięta dolina. Jedną z jej atrakcji są ruiny dawnego młyna leżące u styku Potoku Hulskiego z Sanem.
Do miejsca tego dotrzemy pieszo z Zatwarnicy. Przekraczamy tu most na potoku Głębokim i ruszamy w las wyraźnie widoczną drogą biegnącą wzdłuż Sanu. Spacer zajmie nam około półtorej godziny. W jego trakcie będziemy maszerować w gęstwinie drzew dzikiego lasu porastającego brzegi Sanu. Potok ten będziemy mieć po swojej prawej stronie. Raz po raz będziemy mijać efektowne wychodnie i progi skalne. Niemal u celu naszej wędrówki będziemy musieli pokonać niewielkie wzniesienie, a tuż za nim skręcić gwałtownie w prawo w wąziutką ścieżkę prowadzącą nas wierzchem naturalnej grobli aż do ruin młyna. To tu u jego stóp zaskoczy nas cisza i spokój tego miejsca połączona z szumem potoków. Wśród wirujących w powietrzu płatków śniegu usiądziemy w tym odludnym miejscu, w którym tętniło niegdyś życie i zamyślimy się nad losami żyjących tu ludzi.
Moklik
Gdy na połoninach zalega głęboki śnieg, wieje silny wiatr albo panuje zupełny brak widoczności do wyboru mamy inne górskie zimowe szlaki w Bieszczadach, które będą zdecydowanie łatwiejsze niż zdobywanie głównych bieszczadzkich szczytów. Jednym z takich mniej wzniesień jest Moklik. Jest to niewielki szczyt leżący w trójkącie pomiędzy terenami dawnych wsi Paniszczów, Rosolin oraz Czarna Dolna. Spacer w tamte okolice będzie doskonałym pomysłem w mniej sprzyjających warunkach kiedy to nie będziemy chcieli ryzykować trudniejszej technicznie wyprawy w Bieszczady Wysokie.
Spacer na Moklik rozpoczniemy u skraju asfaltowej drogi biegnącej z Czarnej Górnej do Dolnej. Dojechać tu będzie nam najłatwiej własnym samochodem. Przemierzanie Czarnej Dolnej przypomina niego podróż w czasie lub zwiedzanie żywego skansenu. W tej leżącej na uboczu wsi zachowało się bowiem wiele stary chat, przydrożnych kapliczek oraz cerkwisko. U skraju wsi, tam gdzie zostawimy auto, straszą dawne tereny PGR.
Z miejsca tego wyruszymy dalej szeroką, polną drogą, z której będziemy mogli podziwiać ciekawy widok na znajdujące się po naszej prawej stronie tereny dawnej wsi o nazwie Sokołowa Wola. Po pewnym czasie wraz za znakami skręcimy w lewo kierując się na szczyt Moklika. Po drodze mijamy teren dawnego przysiółka Czarnej zwanego Harwaty. Okolica jest tutaj pusta i cicha. Czujemy się trochę jak gdybyśmy przebywali w innym, skutym lotem i przysypanym śniegiem świecie. Sam szczyt nie jest widokowy ale chętni mogą ruszyć dalej w kierunku terenów kolejnej dawnej wsi – Rosolina – aby na skraju lasu znaleźć miejsce z rozległym widokiem na okolice.
Tyskowa
Opisując kolejne zimowe szlaki w Bieszczadach na chwilę wracamy znów w doliny. Kolejny bowiem pomysł na spacer wśród gór otulonych śniegiem to wypad do Tyskowej. Jest to kolejne z dawnych, nieistniejących już dzisiaj bieszczadzkich wsi. Jej tereny leżą na południe od szosy łączącej Baligród z Wołkowyją. Wędrówka w tamte rejony będzie świetnym pomysłem na zimowy dzień wypełniony gorszymi warunkami pogodowymi, które mogą nam uniemożliwić zdobycie któregoś z bieszczadzkich szczytów. W Tyskowej będziemy bezpieczni i nie zmęczymy się zanadto nawet przy mocnej niepogodzie.
Chcąc odwiedzić tereny Tyskowej w jej okolice najłatwiej będzie nam się dostać własnym samochodem. Auto możemy zostawić u wlotu do doliny Tyskowej w miejscu, w którym zaczyna się niknąca w lesie stokówka. Po pokonaniu pierwszego odcinka drogi pośród dość gęstego lasu wychodzimy do obszernej doliny, w której niegdyś tętniło życie. Jest ona ograniczona od wschodu przez masyw Korbani (o której niżej), od zachodu Durnej, zaś jej południowy kraniec zamyka przełęcz Hyrcza ze słynną już kapliczką, przez którą możemy przedostać się dalej do doliny Łopienki.
Tereny Tyskowej to swoista obszerna hala, na której będziemy się czuć komfortowo nawet w głębokiej zimie. O ile umożliwi to niezbyt gruba pokrywa śniegu to możemy pokusić się o odnalezienie śladów cerkwiska czy dawnego cmentarza. Tyskową można także potraktować jako punkt wyjściowy do dalszej wędrówki na wspomnianą już Przełęcz Hyrcza i dalej do Łopienki lub na Korbanię.
Korbania
Opisując zimowe szlaki w Bieszczadach nie możemy nie wspomnieć o Korbani. Szczyt ten wspominany już wyżej przez niektórych porównywany jest z Dwernikiem Kamieniem. Oba masywy charakteryzuje podobne w swoim charakterze podejście przez gęsty, bujny i bardzo dziki las oraz świetne widoki ze szczytu. Korbania położona jest przy tym zdecydowanie dalej od najbardziej znanych połonin dlatego wybierając się na tę górę warto zaopatrzyć się w lornetkę. Na szczycie Korbani ustawiona jest dodatkowo drewniana wieża ułatwiająca obserwacje.
Zdobycie Korbani, nawet zimą, nie nastręcza większych trudności i będzie raczej przyjemnym spacerkiem niż górską wyprawą. Jej urozmaiceniem będzie fakt, że na szczyt można wejść na kilka sposobów – z Tyskowej, Łopienki czy z Bukowca. My sami najbardziej lubimy wariant zakładający najpierw wejście na Przełęcz Hyrcza z doliny Łopienki. Tak ułożona trasa sprawi, że „zaliczymy” przy okazji magiczną dolinę Łopienki z jej niezwykła cerkwią i będziemy mogli podziwiać ją w śnieżnej szacie. Przy dobrej widoczności zaskoczy nas urokliwy widok ze szczytu sięgający połonin.
Zimowe Szlaki w Bieszczadach – podsumowanie
Zimowe szlaki w Bieszczadach, które czekają co roku po sezonie na to abyśmy je odkryli przez wielu są uważane de facto za ciekawsze niż te, które znamy z innych pór roku. O ile chyba każdy z nad był w górach latem, o tyle nie każdy może powiedzieć to samo o zimie. To właśnie wtedy wyprawy nawet na niższe szczyty lub nawet do bieszczadzkich dolin dostarczają niezwykłych emocji i przebiegają zawsze w bajkowej scenerii. Serdecznie polecamy takie wypady, a my sami nie możemy się już doczekać naszego kolejnego wyjazdu w góry zimą. I oby zima była jak najbardziej śnieżna!