Dlaczego Tak Bardzo Kochamy Połoniny?
Połoniny to jedna z tych rzeczy, które chyba najbardziej przyciągają turystów w Bieszczady. Miłośnicy tych pięknych stron przyjeżdżają tu z różnych powodów. Jednych wiodą tutaj liczne atrakcje, innych niezliczona ilość miejsc, które warto tu zobaczyć, możliwości tego co można tu robić z dziećmi lub gdy pada deszcz. Zdecydowana większość jednak zastanawiając się czy warto jechać w Bieszczady myśli chyba głównie o przepięknych bieszczadzkich szlakach i górskich wędrówkach. Jeśli o nich zaś mowa to turyści rozważają głównie wycieczki w Bieszczady Wysokie. W planach górskich wypadów szczególnie często pojawiają się zatem Połonina Wetlińska, Połonina Caryńska, Tarnica czy Rawki. Co sprawia zatem, że te góry, a szczególnie połoniny, cieszą się tak ogromną popularnością?
Trochę historii
„Połonina” to wyraz pochodzenia wschodniosłowiańskiego oznaczająca miejsce puste, nieużytek, nienadające się do uprawy roli. W dzisiejszym rozumieniu jest to nazwa zbiorowisk muraw alpejskich i subalpejskich wykształconych ponad górną granicą lasu w Karpatach Wschodnich. W Polsce połoniny są przy tym wiązane głównie z Bieszczadami. To bardzo charakterystyczne dla tych stron piętro roślinności. Cechą szczególną Bieszczadów jest fakt, że nie występuje tu znane z Tatr piętro kosodrzewiny. Las składający się w wielu miejscach w przeważającej części z buków przechodzi za to niemal od razu właśnie w połoninę. Te dwa piętra roślinności oddziela jedynie wąski pas skarłowaciałych, smaganych wiatrem buków.
Połoniny to także element nierozerwalnie związany z niezwykle bogatą bieszczadzką historią. Góry te od wieków zamieszkiwane były przez rdzennych, rusińskich górali – Bojków. Zajmowali się oni głównie uprawą roli oraz hodowlą bydła, które sprzedawali na cyklicznych targach w Lutowiskach. Bieszczadzkie wsie zajęte były w tamtych czasach przez ludne wsie i usiane bojkowskimi chatami, czyli chyżami. Lasów było w Bieszczadach wówczas zdecydowanie mniej niż obecnie, wszechobecne były pola, łąki oraz pastwiska, na których wypasane było bydło. Bojkowie, szczególnie w okresie letnim, gnali je również właśnie na połoniny. Pasterzy można było spotkać w skleconych naprędce szałasach, które służyły im za schronienie w okresie wypasu. Do wsi schodzono tylko raz na jakiś czas po pożywienie. Było ono też nieraz pasterzom donoszone wprost na połoninę.
Połoniny dziś
Dziś Bieszczady wyglądają zupełnie inaczej. Nie ma tu już Bojków, którzy zniknęli z tych pięknych stron na fali powojennych wysiedleń ludności podejrzewanej o sprzyjanie ukraińskim nacjonalistom. Pozostały po nich liczne ślady jak np. bieszczadzkie cerkwie. Góry są też o wiele bardzie zalesione niż niegdyś. Jest to kolejne następstwo akcji wysiedleńczej, po której widoczne do dziś pola i łąki dawnych wsi zaczęły błyskawicznie zarastać. Dziś nadal można dostrzec zarysy dawnego układu gruntów jednak niepodzielnie króluje tu przyroda. Niezmienne pozostały za to dominujące nad pustymi dolinami wyniosłe połoniny.
Są one jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Bieszczadów. Pojawiają się w kalendarzach, na pocztówkach, w niezliczonych relacjach z górskich wycieczek oraz na przeróżnych stronach internetowych. Co i rusz znajdujemy je na zdjęciach turystów dokumentujących swoje górskie podboje. Są tematem niejednej panoramy czy pracy artystycznej.
Puste po wojnie doliny zasiedliły się i w Bieszczady wróciło życie. Dziś połoniny ze wszystkich stron otacza wianuszek miejscowości w sezonie letnim tętniących życiem. Pełno tu miejsc noclegowych, agroturystyk i pensjonatów. Z łatwością znajdziemy w tych stronach także niejeden bar, restaurację czy tak typową dla Bieszczadów smażalnię pstrąga. W większych wsiach szczególnie w lipcu czy sierpniu robi się naprawdę tłoczno. Ulicami gęsiego maszerują piechurzy zmierzający na szlak, w centrum można kupić przeróżne pamiątki, sery, grzyby, z jednej miejscowości do drugiej niestrudzenie mkną busiki przewożące turystów od wejścia na jeden szlak do zejścia z innego.
Dlaczego Tak Bardzo Kochamy Połoniny?
Nie pozostaje nam nic innego jak zastanowić się i jednocześnie odpowiedzieć na tytułowe pytanie o to dlaczego tak wiele ludzi w kraju kocha te nasze połoniny? Co takiego szczególnego mają w sobie te bezdrzewne szczyty gór, że co roku tysiące osób pielgrzymuje w te strony niemal o każdej porze roku? Odpowiedź ta może być trudna do uchwycenia, czy przekazania, szczególnie osobie, która nigdy nie była w Bieszczadach. Wszyscy ci, którzy byli tutaj choć raz wiedzą jednak, że te góry mają w sobie coś niesamowitego, jakiś niezwykły magnetyzm, który każe nam tutaj wracać raz po raz.
Bieszczady w jakiś magiczny sposób budzą w turystach skrywane gdzieś głęboko wzniosłe uczucia niemal artystyczne. Każdy jest tutaj fotografem, znawcą terenu. Niektórzy odkrywają tu swoje pasje botaniczne, decydują się na safari fotograficzne, jeszcze inni zatapiają się w górskiej poezji, malarstwie, rzeźbiarstwie czy innych formach sztuki. Słowem, góry te ożywiają to co w nas najpiękniejsze i najbardziej delikatne. W jakiś przedziwny sposób docierają do naszej dziecięcej wrażliwości i przyprawiają o zachwyt oraz wzruszenie. Jeśli zaś mowa o emocjach tego typu to w ich centrum od zawsze stała chyba bieszczadzka natura i przyroda z unikatowymi w naszym kraju połoninami. To właśnie one odwiedzane o każdej porze roku pozwalają nam ukoić nerwy, wyciszyć się i znaleźć nasz wewnętrzny spokój.
Wszystkie kolory połonin
Zima w Bieszczadach to istna kraina lodu. Połoniny spowija głęboki śnieg. Powykręcane od ciągłego smagania wiatrem karłowate buczynki porastające ich szczyty pokrywa śnieg i lód tworząc na nich przeróżne, niezwykłe formy jakby nie z tego świata. Okolica często tonie w chmurach i we mgle. Krótkim przebłyskom słońca towarzyszy niezwykły blask skrzącego i topiącego się w cieple śniegu. Wokół zawodzi wiatr. Czujemy, że w tym królestwie przyrody jesteśmy tylko gośćmi.
Wiosna to niezwykła pora kiedy to w dolinach możemy dostrzec już pierwsze pędy zieleni nieśmiało pojawiające się na szarych gałązkach drzew. W górach natomiast przyroda jeszcze śpi. Dominują tu kolory rodem z jesieni – trawy biją po oczach swoją rudością i żółcią, kora bezlistnych buków to dominujący odcień szarości i niemal fioletu. Wszystko tylko czeka na pojawienie się pierwszych oznak wiosennego przebudzenia. W dolinach snują się niskie chmury, mgły, wokół czujemy wszechobecną wilgoć.
Lato to wszechobecna zieleń. Zielone są połoniny, łąki, dawne pastwiska i lasy. Jednostajny odcień zdjęć pochodzących z tej pory roku złamany jest jedynie przez rosnące tu w dużych ilościach kwiaty o przeróżnych odcieniach żółtego i jasnofioletowego. Przyroda kipi o tej porze życiem, a w górach panuje skwar.
Jesień, przez wielu uważana za najlepszy moment na wyjazd w Bieszczady, to rozpoczynająca się od późnego września feeria barw. Góry przypominają wówczas płótno, na które nieuważny malarz wylał farby o wszystkich możliwych odcieniach czerwieni. W lasach pełno jest grzybów. Naszym wycieczkom towarzyszy nisko położone na widnokręgu ale nadal przyjemnie grzejące słońce. Wieczory są już chłodne, znów obficie pojawiają się mgły.
Połoniny to de facto zaledwie kilka masywów stanowiących zaledwie niedużą część Bieszczadów. Mają one w sobie coś niezwykle majestatycznego i magicznego co przyciąga nas w te strony raz po raz. Mozolna wspinaczka stromym szlakiem w celu ich zdobycia daje nam szansę na wewnętrzne wyciszenie, przemyślanie problemów dnia codziennego, zatopienie się w swoich myślach. Siedząc zaś na ich szczytach możemy przypomnieć sobie jak mali jesteśmy i jak nieodłączną, choć w ostatnich latach dla wielu zapomnianą, część naszego życia stanowi natura. To właśnie chyba za to tak bardzo kochamy te nasze połoniny i nasze Bieszczady…
Dodaj komentarz